niedziela, 17 maja 2015

Od Chrissy

Stanęłam na progu mojego nowego domu. Jak gdyby nigdy nic wskoczyłam na kanapę. W końcu mam prawo odpocząć po trzygodzinnym treningu. Niestety nie było mi dane leżeć do wieczora, gdyż po jakimś czasie mój żołądek zaczął dawać o sobie znać. Westchnęłam i z jękiem podniosłam się na nogi. Nie mam co liczyć na pełną lodówkę, gdyż oczywiście nie poszłam do sklepu. Znowu.
W biegu wsiadłam na swój rower (jest ładna pogoda, dlaczego miałabym używać samochodu?) i pojechałam do najbliższej knajpy jaka była, a okazała się nią chińska restauracja niedaleko parku. Mnie pasuje, nawet bardzo. Uwielbiam chińszczyznę. Ledwie otworzyłam drzwi, a uderzył mnie zapach kurczaka i sosu słodko-kwaśnego. Siedząc na stołku barowym złożyłam zamówienie na wynos i zapłaciłam. Kilka minut później dostałam to, czego oczekiwałam.
- A może bym przeszła się do parku? - zapytałam samą siebie wychodząc na świeże powietrze.

***

Znalazłszy w końcu pustą ławkę, usiadłam na samym brzegu. Zdążyłam już zjeść i wywalić opakowanie do kosza (który na moje szczęście był dwa kroki od ławki), kiedy ktoś się przysiadł. 

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz